W zeszłym roku obchodziliśmy 35 rocznicę utworzenia Toruńskiego Klubu Karate Kyokushin. Jak się okazało historia rozwoju kyokushin karate w naszym mieście, jest jeszcze starsza. Dzięki naszym publikacjom i odtworzeniu archiwum skontaktował się ze mną Andrzej Świgoń, który rozpoczął swoje treningi w końcówce lat 70-tych minionego wieku właśnie w Toruniu. Spotkaliśmy się i opowiedział mi swoją historię związaną z karate w Toruniu. Dzięki temu powstał ten artykuł, w którym możemy poznać kilka ważnych osób i momentów mających wpływ na rozwój kyokushin karate w tamtym czasie.
Na marginesie dodam, że Andrzej powrócił do swojej pasji, jaką jest kyokushin karate 🙂
Artur Wilento
Relacja Andrzeja Świgonia – pierwszy etap historii kyokushin karate w Toruniu.
Moje pierwsze treningi zacząłem w Szkole Podstawowej w Toruniu na Wrzosach, to był rok 1978 (wrzesień). Sala była pełna takich samych chłopaków jak ja, jedni byli ze szkół średnich inni z pierwszych lat studiów. Ja i mój kolega z klasy Zbyszek Kazimierski zapisaliśmy się zaraz po tym, jak zobaczyliśmy plakat w naszej szkole na ul. Św. Józefa „ZSZMiE.”
Jak się szybko okazało głównym organizatorem zapisów był nieco starszy od nas uczeń tej samej szkoły, który wcześniej miał szczęście i wziął udział w treningach Karate Kyokushin. Początki mogły sięgać roku 1977 lub wakacji 1978. Na pierwszym treningu nie było kolorowych pasów, ale już byli pierwsi, którzy przygotowywali siebie do wyjazdu na egzaminy do Krakowa do Andrzeja Drewniaka (2 Dan)
Pamiętam jak dziś ten pierwszy trening i pierwsze ustawienia przed treningiem i to pytanie: „Czym dla ciebie jest karate?” Wszyscy kolejno odpowiadali prowadzącemu Andrzejowi Matuszakowi, a ja byłem prawie na samym końcu szeregu. Większość odpowiedzi zwłaszcza po kilku pierwszych brzmiała tak samo „Karate to sztuka i filozofia walki”
Nie wiem, kto z uczestników jako pierwszy wypowiedział te słowa pewnie wyczytane wcześniej z książek o karate, ale wiem, że i ja to powtórzyłem z dużą ulgą, ponieważ ta sentencja wyraźnie satysfakcjonowała prowadzącego. W sumie dzisiaj mogę powiedzieć, nic dodać, nic ująć.
Po tym wstępie, ukłonach, ceremonii powitania, zasadach wejścia i wyjścia na salę treningową, która jak się okazało jest świątynią, zaczęliśmy pierwszy w naszym życiu trening karate. Nigdy wcześniej nie miałem takich treningów, a trenowałem lekką atletykę i piłkę ręczną oraz brałem udział w całej serii różnych zajęć sportowych w szkołach tj. SKS itp.
To co się zaczęło dziać było zupełnym odkryciem możliwości i sposobów trenowania sprawności fizycznej i motorycznej. Ogólnie mówiąc, dostawaliśmy w kość ile fabryka dała. Najciekawsze jednak jest to, że liczba nowicjuszy utrzymywała się przez jakiś czas na dobrym poziomie, ale jak się okazało to tylko kwestia czasu i oczywiście zostali tylko ci, którzy byli zmotywowani, chętni i nie poddawali się pomimo trudności.
Pamiętam jak pierwsze doświadczenia z egzaminów przywieźli nasi prowadzący, dzięki którym wszystko to zaczęło się w tym czasie.
Zielony pas (5 kyu) przywiózł Marek Wodziński – został pierwszym zarejestrowanym kierownikiem Ośrodka Karate Kyokushinkai (tak wówczas określano ten styl karate) w Toruniu. Z pomarańczowym pasem (6 kyu) przyjechał Jacek Nitecki i Andrzej Matuszak.
Toruń, rok 1979.
Od lewej: Andrzej Matuszak (6 kyu) -prowadzący pierwsze moje treningi,
Jacek Nitecki (6 kyu) – team Lider i prowadzący pierwsze treningi,
Roman Susłowicz (5 kyu) – instruktor z Zielonej Góry (student UMK).
Jacek Nitecki od samego początku jako naturalny lider i bardzo skuteczny organizator zadbał o kilka istotnych dla popularyzacji karate pokazów w Toruniu w kinie Echo, na UMK oraz w Hali Sportowej OSiR. Zawsze widownia była pełna, a zainteresowanie ogromne. Miałem trochę szczęścia, bo w jednym z takich pokazów brałem udział (kino Echo).
Toruń 1979 Kino „Echo”
Pokaz walki: Jacek Nitecki z prawej i Andrzej Świgoń z lewej
Pokazowe shuto , cegła rozbita i wielkie brawa z widowni.
To był moment, w którym wszystko zaczęło nabierać tempa.
Zarejestrowaliśmy Ognisko Statutowe TKKF „Karate Kyokushinkai” 1978 r. Dostawaliśmy duże wsparcie z TKKF i staliśmy się podmiotem, a to umożliwiało nam wynajmowanie sal gimnastycznych, uzyskiwać stopnie instruktorskie i organizować kolejne nabory nowych uczniów karate.
Do Torunia na UMK przyjechało kilku studentów z zielonymi pasami (wówczas zielony pas nosiły osoby z 5kyu):
Roman Susłowicz (5 kyu), jego treningi sprawiły zdecydowany postęp ćwiczących, Tadeusz Majewski (5 kyu), Krzysztof Kwietko-Bębnowski (5 kyu), Jacek Niegocki (6 kyu). Każdy z nich wnosił coś nowego i ciekawego z innych ośrodków Karate Kyokushin w których zaczynali swoje treningi (Zielona Góra, Olsztyn, Elbląg). Treningi nabierały jakości i mieliśmy ukierunkowane szkolenia przygotowujące nas do pierwszych egzaminów.
Z tych pierwszych naborów, w których i ja się znalazłem, zostałem przygotowany do egzaminów w Krakowie. Po czasie pojechaliśmy zdawać na 8 i 7 kyu w 1979 roku. Aby to mogło nastąpić, Jacek Nitecki zorganizował dla nas obóz letni nad morzem, z którego zostało kilka zdjęć gdzie ja i Zbyszek Kazimierski mamy jeszcze białe pasy. To był ten moment, gdzie nabieraliśmy sił, aby zdać egzaminy w listopadzie 1979 roku przed sensei Andrzejem Drewniakiem.
Sarbinowo 1979 r.
Od lewej: Jacek Nitecki, Zbyszek Kazimierski, Andrzej Świgoń

Ten obóz nad morzem zapoczątkował serię kolejnych przedsięwzięć oraz przygotowań do egzaminów, szkoleń instruktorskich i zawodów począwszy od Wawelskiego Smoka w Krakowie w 1980 r. Do udziału w Turnieju Wawelskiego Smoka przygotowywał mnie Roman Susłowicz. Roman rozpoczął studia na wydziale prawa na UMK, ale przywiózł z Klubu Karate Kyokushin w Zielonej Górze umiejętności, kontakty i wiedzę, którą przelewał na nas przez kolejne 4 lata do 1983 roku.
Turniej Wawelskiego Somka to było dla mnie znaczące doświadczenie w walce. Jako żółtodziób zostałem rozstawiony i trafiłem na Body Ishtwana, w ogóle nie miałem pojęcia, kto to taki. Dowiedziałem się dopiero po walce, że to utytułowany zawodnik z Węgier z Klubu Karate Kyokushin Ishtwana Szabo. Ta walka została zauważona, a ja do dzisiaj jestem z niej dumny, pomimo tego, że to była jedyna moja walka w tym turnieju.
Kolejne lata to kolejne nabory i pojawiające się osoby, które zaangażowały się w treningi podobnie jak my. Tym sposobem grono trenujących karate kyokushin powiększało się z roku na rok. Jeździliśmy obserwować zawodników na Mistrzostwa Polski do Sieradza 1981 r. i na Turniej w Łodzi. Treningi nabierały intensywności i tempa, ale zaczynały się również zmiany organizacyjne dotyczące liderów i prowadzących zajęcia.
Jacek Nitecki został wcielony do wojska, Roman Susłowicz musiał skupić się na sesji egzaminacyjnej, podobnie jak pozostali studenci. Te okoliczności spowodowały, że przejąłem obowiązki prowadzenia Ogniska Statutowego TKKF Karate Kyokushinkai i szkoleniowe dla wszystkich, którzy już tworzyli liczną grupę z paru naborów z lat poprzednich.
W tym czasie zdałem kolejne egzaminy na 6 kyu w Warszawie przed Markiem Drożdżowskim (1 Dan) i 5 kyu w Krakowie przed Andrzejem Drewniakiem (2 Dan) oraz zrobiłem uprawnienia instruktorskie ze specjalizacją karate w Gdańsku (sierpień 1981) i II etap w Sierakowie (sierpień 1982). W tym samy roku w Krakowie ukończyłem kurs sędziowski Karate Kyokushinkai, a w 1984 uzyskałem tytuł Sędziego Klubowego Polskiego Związku Karate.
W 1981 założyłem sekcję karate w WKS Gryf na terenie szkoły oficerskiej WSOWRiA w Toruniu. To lata intensywnych treningów i szkoleń młodzieży z rodzin kadry wojskowej oraz żołnierzy i podoficerów. Jako pamiątka z tego okresu zachowały się zdjęcia z pokazu na terenie Szkoły.
Sekcja Karate Kyokushinkai WKS „Gryf” w Wyższej Szkole Oficerskiej, 1983r.
„WKS GRYF” Pokaz w Kinie OSA na terenie WSOWRiA w Toruniu 1983
W czasie odbywania służby wojskowej prowadziłem treningi i zajęcia szkoleniowe w klubie Gryf. Miałem bardzo dobre warunki aby przygotowywać się do zawodów karate oraz do egzaminów. Ostatni egzamin jaki miałem okazję zdać to było 3 kyu.
Mistrzostwa Polski Północnej Karate Kyokushinkai w Słupsku 1983 zaowocowały zwycięstwem w kategorii otwartej. Fotografie z walki finałowej i półfinałowej poniżej.
W 1983/84 roku mieliśmy w Krakowie pierwsze zgrupowanie przygotowujące do egzaminów na 1 Dan i na to zgrupowanie dostałem dni wolne z wojska, mój dowódca zgodził się bez żadnego problemu. Dzięki temu miałem szczęście brać udział w pierwszym dla mnie profesjonalnym szkoleniu przygotowującym do poziomu mistrzowskiego.
Loek Hollander i Olstroem mistrzowie z Holandii przybliżyli nam istotę karate Kyokushinkai, ale dla mnie to już się nie powtórzyło i tego bardzo mi szkoda.
Na zgrupowaniach kierowników ośrodków i klubów z Polski poznałem wielu wspaniałych ludzi i trenerów, których później wielokrotnie spotykałem w różnych okolicznościach, także na studiach jakie podjąłem we Wrocławiu 1984 r.
Na drugie zgrupowanie docelowe z egzaminami na 1 DAN już przepustki nie dostałem i tym sposobem oddaliły się sprawy dalszej praktyki w karate kyokushin.
Przyszedł czas zakończenia służby wojskowej i po wyjściu z wojska organizowane były treningi w szkole Podstawowej Nr 1 w Toruniu, to ścisłe centrum i tam były dogodne warunki, które dawały nam dużo satysfakcji z treningów.
Ludzi przybywało i nabory w Toruniu były bardzo liczne zwłaszcza te na Toruńskim Osiedlu Rubinkowo w nowo oddanej szkole podstawowej. Takich szkół było jednak więcej i pojawiały się kolejne nazwiska wielu wspaniałych karatka, którzy później byli bardzo zaangażowani w rozwój kyokushin.
Jacek Nitecki wrócił z wojska w 1984 roku i uaktywnił się zwłaszcza w prowadzeniu treningów w Szkole Podstawowej nr 1. Przybywało studentów w środowisku akademickim i zasilali szeregi trenujących, a ja wyjechałem na studia do Wrocławia. Ośrodek Karate Kyokushinkai prowadził przez jakiś czas Jacek Nitecki, ale to trwało rok albo dwa lata, a później włączył się w to bardzo aktywnie Ryszard Urbański, który poprowadził sprawy Karate Kyokushinkai jeszcze dalej.
To co mamy dzisiaj w Toruniu jest naprawdę imponujące – Toruński Klub Karate Kyokushin.
OSU!
